Dzień rodzicielstwa zastępczego
Dzisiaj, czyli 30 maja obchodzimy Dzień Rodzicielstwa Zastępczego. Temat jest mi niezwykle bliski, bo poznany na własnej skórze. Niewielu z Was wie, że od prawie dziesięciu lat pełnię tę rolę. Dziś chciałabym się z Wami podzielić moimi przemyśleniami, związanymi z tym niełatwym zagadnieniem. Podkreślam, że jest to tylko moja opinia, bardzo subiektywna i szczera, może zbyt emocjonalna, ale czasami przychodzi taki czas, że człowiekowi się ulewa.
DECYZJA
Jest rok 2008. Nie pamiętam dokładnie jaki miesiąc, ale jest już ciepło. Ja, wtedy dwudziestojednoletnia dziewczyna, od roku mieszkam "na swoim" w mieście powiatowym, gdzie pracuję w dużej fabryce, jako pracownik biura pocztowego. Praca fajna, dużo się dzieje i ma się stały kontakt z ludźmi. Jak na pierwszą pracę - rewelacja. Dzień, jak co dzień. Nic nie zapowiadało dalszych wydarzeń. Nagle dzwoni telefon. Ze zdziwieniem stwierdzam, że po drugiej stronie słuchawki jest pani z opieki społecznej. Chodziło o moje młodsze siostry. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale na tamten czas drogi były dwie. Albo ktoś z rodziny się nimi zaopiekuje, albo pozostaną pod opieką państwa, co oczywiście znaczy umieszczenie w domu dziecka. To była chyba najtrudniejsza decyzja w moim życiu, choć podjęta bardzo szybko. Z perspektywy czasu, widzę, że nie byłam na nią przygotowana.
POCZĄTKI
Jak zawszy były ciężkie. Inaczej to sobie wyobrażałam. Myślałam, że stworzymy siostrzany team. Jednak, nawet przy tak małej różnicy wieku (9 i 15 lat), konflikt pokoleń nas nie ominął. W tamtym okresie najbardziej mi brakowało fachowego wsparcia. Teraz widzę, że ja tez byłam jeszcze dzieckiem, które dopiero uczyło się dorosłego życia. Mimo wszystko jakoś dałam radę.
CAŁA PRAWDA
A teraz powiem Wam coś, co może się niektórym nie spodobać. Są to tylko i wyłącznie moje odczucia. poparte latami doświadczeń i wyrzeczeń. Tylko ktoś, kto sam przebył taką drogę, potrafi zrozumieć, jak wiele energii i zaciskania zębów kosztuje wychowywanie nie swojego dziecka. Nie zliczę ile razy słyszałam, jak to rodziny zastępcze nie ubijają zajebistego interesu. Jak za NICNIEROBIENIE wyciągamy łapy do kieszeni uczciwych podatników po zapomogi i dofinansowania. Nie wiem jak jest w przypadku innych form pieczy zastępczej, bo jest ich kilka. My tworzymy rodzinę zastępczą spokrewnioną, która, jak dla mnie jest traktowana po macoszemu. Mogę się odnieść tylko i wyłącznie do ustawy, choć wiem, że to, co na papierze ma się nijak do prawdziwego życia. Za każdym razem starałam ucinać zbędne komentarze jakąś zabawną anegdotą, ależ ile można? Nikt tak naprawdę nie wie ile kosztuje takie życie. To Wam powiem. Hektolitry łez, z bezsilności, ze złości, z braku sił. Z braku wsparcia od bliskich i dalekich mi osób, z bagatelizowania problemów, z upominania się o pomoc, która była potrzebna. Pamiętam jedną sytuację, która wyjątkowo wbiła mi się w pamięć, bo zabolała do reszty. Mimo, że było to dawno temu, nadal słowa dalekiej krewnej dźwięczą mi w uszach. To było zaraz po tym, jak starsza z sióstr, usamodzielniła się, wyprowadziła i zamieszkała z chłopakiem. Wspomniana krewna zaczęła w ten sposób do mojego Radka " jaki to dobry człowiek, że się zaopiekował nią", na co mój Radek "ma ciocia rację, Justyna to bardzo dobry człowiek". Ona ze zdziwieniem w oczach " ja o tym chłopaku mówię, co to ją przygarnął". WTF!? Nigdy tego nie zapomnę, bo poczułam jakby ktoś mi napluł w twarz. Takich przykładów mogłabym podać jeszcze sporo, ale też nie o to chodzi.
ZOSTAŃ MOJĄ RODZINĄ
Gdy widzisz smutek na twarzy dziecka na plakacie, który wręcz krzyczy "zostań moja rodziną", masz ochotę nieba takiemu dziecku przychylić. Nikt Ci wtedy nie powie, że za swój trud i poświęcenie, nie zawsze usłyszysz "dziękuję, że jesteś". Raczej coś w stylu "nie jesteś moją matką". Nie da się na to przygotować. Nikt Ci nie powie, ze kiedy zechcesz zapewnić im letni wypoczynek, będziesz musiał zrezygnować ze swojego i to przez następne kilka lat. Że będziesz siedzieć w pracy wieczność, bo przecież weźmiesz wszystkie nadgodziny, żeby zarobić, nie tylko na wynajmowane mieszkanie, odpowiednio duże, bo musisz spełniać warunki, ale także na lekcje angielskiego, zajęcia akrobatyki i prywatnego dentystę. Że o życiu prywatnym możesz praktycznie zapomnieć, że będziesz z niecierpliwością czekać na wakacje, bo wtedy chociaż szkoła odpada oraz zwalniać się z pracy na wywiadówki, lekarzy, oceny, spotkania itp. Że zawsze będziesz mniej ważny, potrzebny i doceniony niż rodzic biologiczny. Mimo Twoich wysiłków, zawsze zostaniesz w cieniu. Będziesz tylko namiastką. Taka jest smutna prawda.
Mam nadzieję, że nikogo tym wpisem nie urażę. Zdaję sobie sprawę, że dużo zależy od samego rodzica jak i od dziecka. Co nie zmienia faktu, że rodzicielstwo zastępcze w Polsce, nadal jest owiane niepochlebnym wydźwiękiem. Wiem, że się słyszy o różnych sytuacjach, ale pamiętajmy, że są to wyjątki, które zdarzają się i w biologicznych rodzinach. Nie powinniśmy uogólniać i przypinać łatkę naciągaczy wszystkim, którzy okazują serce innym. Okażmy je i my. Jeśli znacie kogoś takiego, od czasu do czasu rzućcie mimochodem " dobra robota".
Życzę Wam miłego dnia !
Kochana! Jestem pełna podziwu dla Ciebie - na serio! Kawał dobrej roboty, mega odpowiedzialność dla tak młodej osoby i wielka dojrzałość psychiczna <3 Brawo!
OdpowiedzUsuńDziękuję, strasznie miło mi to czytać :)
UsuńCiężko być rodzicem zastępczym, zwłaszcza jeśli traktują Cię jako rodzeństwo...
OdpowiedzUsuńDokładnie, tym bardziej jak jest taka mała różnica wieku :)
UsuńTo przykre, że za trud jaki wzięłaś na swoje barki nie usłyszałaś nawet słowa dziękuję.
OdpowiedzUsuńNiestety... czasem bywa i tak, ale nadal jestem dobrej myśli.
UsuńA ja Ci powiem (No dobrze - napiszę) BRAWO!
OdpowiedzUsuńZawsze podziwiałam i nadal podziwiam rodziny zastępcze! Nie wiem czy byłabym w stanie podjąć się takiego wyzwania... potrzeba dużych pokładów miłosci, samozaparcia i ogromnej empatii! Nie każdy się do tego nadaje.
Dziękuję :) Dobrze słyszeć, że są wokół przyjaźni ludzie :)
UsuńDziękuję ci za ten wpis, nawet się wzruszyłam. Bardzo prawdziwie opisane emocje i wyzwania, jesteś dzielna!
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za poświęcony na czytanie czas :)
UsuńJa sama się nad tym zastanawiam piękne
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMam w rodzinie kuzynkę, która jednak zdecydowała sie na adopcję. Podziwiam wszystkie rodziny, które się decyduja na opiekę dzieci innych rodziców.
OdpowiedzUsuńDla nas to bardzo ważne :)
UsuńJestem pełna podziwu dla Ciebie i wszystkich osób, które podejmują taką decyzję.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe słowo :)
UsuńNo cóż, w naszym kraju musimy się jeszcze wiele nauczyć. Łatwo oceniać komuś, kto sam nie doświadczył tego wszystkiego, o czym piszesz. Podziwiam :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś to się zmieni :)
UsuńDobrze usłyszeć czasem bardziej prawdziwe relacje, przedstawiające temat bez lukru.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że dziś jest taki dzień.
OdpowiedzUsuńA jednak :)
UsuńTo jest bardzo trudne, ja nie mogłabym tworzyć takiej rodziny. Jestem za słaba
OdpowiedzUsuńDo łatwych nie należy, ale żyć trzeba :)
UsuńKurczę podziwiam- kiedys myslalam o adopcji ale nie wiem czy dalabym rade, coraz bardziej w to watpie
OdpowiedzUsuńDużo zależy też od dzieci i ich podejścia :)
UsuńMasz rację, rodzicielstwo zastępcze jest niedoceniane (mnie wychowywała babcia, pewnie też niejedno mogłaby opowiedzieć, gdyby żyła)
OdpowiedzUsuńTym bardziej rodziny spokrewnione, takie jak moja i Twoja :)
UsuńMiałam nieco do czynienia z "formami ról zastępczych" i wiem oraz zgadzam się, że ta spokrewniona/rodzinna jest najgorsza a zarazem najlepsza. Według mnie ważniejsze jest co myśli Radek oraz siostry o Tobie niż jakaś ciotka. To boli i skręca kiszki ale prawda jest taka jak ją sama przedstawiasz. Mało kto Cię zrozumie, a Ty i tak zrobisz swoje. Możesz być z siebie dumna :)
OdpowiedzUsuńNiby jest nacisk na rodzina formę opieki, ale wsparcie jest mniejsze
UsuńKochana, jestem pełna podziwu dla Ciebie. Twój artykuł jest bardzo prawdziwy i potrzebny. Dający do myślenia, mam nadzieję że również wszystkim malkontentom. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie z Wietnamu. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, taka opinia wiele dla mnie znaczy :)
UsuńRodzicielstwo zastępcze niestety w Polsce kuleje :/
OdpowiedzUsuńNiestety muszę się z Tobą zgodzić :)
UsuńPodjęcie się wyzwania wychowania nieswojego dziecka należy do tych najodważniejszych i diametralnie zmieniających życie. Jestem pełna podziwu dla Ciebie! <3
OdpowiedzUsuńTak, to zmiana o 180 stopni :)
UsuńTo była dla Ciebei trudna decyzja, ale tym tylko udowodniłaś jak bardzo kochasz swój siostrzany team!
OdpowiedzUsuńPiękne podsumowanie :) Pozdrawiam
UsuńPoruszajace... Ponoć karma wraca więc życzę Ci abyś na swojej drodze spotykała tylko ludzi z tak wielkim sercem jak Twoje. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak musiałaś dostać po ... . Mam nadzieję, że teraz już będzie tylko łatwiej z bliską osobą, ktora ma wielkie serducho. Pozdrowienia dla Łapci ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :) we dwójkę jest zdecydowanie łatwiej ;)
UsuńTo przykre, że to co robi rodzina nie jest doceniane. Bo to przecież rodzina, a tylko by spróbowała odmówić, wtedy byłaby okropna. Poza tym ten kto najwiecej od siebie daje najczęściej nie jest zauważany. Mam taką sytuację we własnej rodzinie. Moja mama która na co dzień praktycznie pomaga babci - norma, jej obowiązek. Ciocia przyjedzie 2 razy do roku i odkurzy mieszkanie...anioł...Ważne, że robimy to co uważamy za zgodne z naszym sumieniem :)
OdpowiedzUsuńJak to mówią, z rodzina najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Nie zawsze, ale niestety często to prawda :)
Usuń