CZYLI CO MI DAŁO MACIERZYŃSTWO? cz.3
Dzisiaj kolejna odsłona wpisu, który ma odpowiedzieć na pytanie "co mi dało macierzyństwo?". Jeśli nie czytaliście poprzednich części, możecie nadrobić zaległości. Tu macie link to części pierwszej (klik) oraz do drugiej (klik). Do "Z'" jeszcze zostało kilka liter, więc bez przedłużania. Oto, co mi dało macierzyństwo.
ŁAGODNOŚĆ
Wraz z urodzeniem dziecka, uruchomiły mi się dotąd nieznane pokłady łagodności. Jakby moja świadomość odkryła kilka nadprogramowych kopalni tego "surowca" :) Nie wiem skąd się wzięły, ale sama jestem w szoku, kiedy na sytuację, która normalnie doprowadziłaby mnie na skraj wytrzymałości nerwowej, spowodowałaby wyjście z siebie i ponowne wejście, oraz doprowadziłaby do szewskiej pasji, najczęściej reaguje słowami "bywa" lub "stało się". Zadziwiające, jak w dziewięć miesięcy można przeobrazić się z zestresowanego chochlika w nieugięty postument anioła ;)
Edit : Odkąd wróciłam do pracy częściej zdarza mi się "popłynąć" i dać się ponieść negatywnym emocjom. Staram się nad tym panować, ale niekiedy stres wygrywa zew mną w tej walce :)
MIŁOŚĆ
Bezgraniczną, zatrważającą i wręcz duszącą. Nie da się tego opisać słowami. Gdy pierwszy raz zobaczysz swoje dziecko, świat staje w miejscu, nie liczy się nic, poza jego miarowym i spokojnym oddechem. Patrzysz na nie i chłoniesz wszystko. Od najmniejszego mrugnięcia, przez leniwe ziewania, nieśmiały grymas uśmiechu, wykonany podczas snu, po każdą, pojedynczą łzę. Bezmiar tej miłości potrafi człowieka przygnieść, zdeptać i zniewolić tak mocno, że nie możesz się ruszyć. Coś naprawdę niesamowitego.
Edit : Pisząc ten tekst rok temu, myślałam, że nie da się tego małego człowieczka kochać bardziej. Jednak codziennie się o tym przekonuję, że się da kochać mocniej niż poprzedniego dnia. To jest wprost magiczne!
NIEZŁOMNOŚĆ
Macierzyństwo od samego początku jest dla naszych organizmów wymagające. Począwszy od ciąży, którą każda z nas znosi inaczej. Mi osobiście nie dała bardzo popalić, ale znam dziewczyny, które z samymi nudnościami męczyły się przez pół roku. A to tylko jedna z wielu niedogodności. Po ciąży przychodzi poród. Podobno podczas jednej godziny spala się nawet 1000 kcal. Ciężko by było uzyskać taki bilans po treningu, nie? :) Mój poród na szczęście przebiegł bardzo sprawnie i szybko. Nie zmienia to jednak faktu, że po wszystkim miałam takie niesamowite wrażanie, że "dałam radę". Nie da się tego jakoś bardziej opisać. Byłam dumna z siebie, ze swojego organizmu, ze swojej wytrzymałości. Teraz wiem, że dam radę ze wszystkim :)
Edit : Pod tym względem na szczęście nie wiele się zmieniło. Nadal wierzę, że wiele mogę i na wiele mnie stać. Macierzyństwo dodaje mi odwagi i determinacji do wyznaczonych celów.
OBAWY
Pierwsze godziny po urodzeniu Helenki, nie mogłam uwierzyć, że już po wszystkim. Całe dziewięć miesięcy ulotniło się gdzieś, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W parę chwil, z wielkiej, opuchniętej samicy, przypominającej bardziej słonia niż człowieka, stałam się nią. Mamą. Z krwi i kości. Myśli pędziły w zawrotnym tempie, nie koniecznie w odpowiednim kierunku, przywodząc coraz większe obawy. Czy damy radę? Czy poradzimy sobie z opieką nad tak niewielkim człowiekiem? Na szczęście obawy, jak szybko się pojawiły, tak też zniknęły. Już podczas pierwszego wspólnie spędzonego wieczoru, gdy oboje pochyleni nad śpiącą Helenką, nie mogliśmy oderwać od niej oczu, dotarło do mnie, że wszystko się ułoży. To przecież nasza, mała córeczka. Jest śliczna i zdrowa, czego więcej potrzeba do szczęścia?
Edit : Powiem tak, z każdym tygodniem obaw było coraz mniej. Gdy tylko taka uporczywa myśl przychodziła mi do głowy, odpowiadałam sobie, że samopoczucie mojego dziecka jest jedynym wyznacznikiem tego, czy daje radę. I póki co tego się trzymam :)
POMOC
Należę do osób, które nie potrafią prosić o pomoc. Uważam, że jest to moja wielką wadą, walczę z tym, staram się jak mogę, by to zmienić. Niestety z różnym skutkiem. Na szczęście mam bardzo domyślnego faceta, który swoją pomoc przy dziecku ofiarował już na poziomie porodu. Dziewczyny na porodówce żartowały nawet, że powinnam go wypożyczać. Kto wie, może czas się przebranżowić? :) Ale tak na serio. Mamy to szczęście, że Radek jest tak zwanym wolnym strzelcem. Ma to swoje plusy i minusy, ale zazwyczaj te dobre strony przeważają. Jedną z nich była możliwość zostanie z nami w domu przez, praktycznie pierwszy miesiąc życia Helenki. Nie wiem jak bym przebrnęła przez ten czas sama. Po pierwsze - umarłabym pewnie z głodu. Nie pamiętam dokładnie, kiedy wybrałam się na pierwsze zakupy spożywcze, ale było to nie wcześniej niż dwa, trzy tygodnie po porodzie. Gdyby nie Radek, otwierając lodówkę widziałbym światło :) A tak miałam przygotowywane i - uwaga - podane śniadania i obiadki, pod mój niemałych rozmiarów nos :) Niby nic takiego, ale dla mnie było to bardzo ważne. Z ręką na sercu mogę też powiedzieć, ze do tej pory mogę liczyć na jego pomoc we wszystkim. Dosłownie. Choć uważam, że jest to całkiem naturalna kolej rzeczy, jednak jestem realistą i wiem, że nie zawsze trafiają się tacy pomocni mężczyźni. Całe szczęście, że takiego właśnie sobie wybrałam :)
Edit: Zdecydowanie nauczyłam się czerpać "korzyści" z innych ludzi. Gdy babcia oferuje spacer z wnuczką, nie protestuję :)
Jestem bardzo ciekawa Waszych propozycji, więc śmiało piszcie w komentarzach, co Wam dało macierzyństwo?
Życzę Wam miłego wieczoru.
Buziaki!
J.
Jeśli podobał Ci się tekst, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza lub udostępnienia.
Ja mialam ciezki i dlugi porod, a kiedy sie skonczylo moja pierwsza mysl byla: "o ku*wa! Przezylam!" xD a co do proszenia o pomoc, to ja akurat nie mam z tym problemu. Wrecz przeciwnie - kiedy jestem zmeczona, to po prostu stawiam faceta przed faktem dokonanym :p (choc on sam z siebie tez sie dzieckiem zajmuje i nie musze za duzo prosic). Lagodna staram sie byc, ale czasem mam takie nerwy, że mam ochotę wyjsc z siebie i stanac obok...
OdpowiedzUsuńTo też znam, ale staram się nad sobą pracować, choć nie ukrywam, że czasami z różnym skutkiem :)
UsuńTak, gdy kobieta staje się matką wiele się zmienia.Ja stałam się pewniejsza siebie, potrafię zawalczyć o swoje.A kiedyś byłam bardzo nieśmiałą osobą.Macierzynstwo-można powiedzieć wyzwala :-D
OdpowiedzUsuńTak, wyzwala nasz instynkt. Jak każda samica, zrobimy wszystko dla młodych ;)
UsuńTak, gdy kobieta staje się matką wiele się zmienia.Ja stałam się pewniejsza siebie, potrafię zawalczyć o swoje.A kiedyś byłam bardzo nieśmiałą osobą.Macierzynstwo-można powiedzieć wyzwala :-D
OdpowiedzUsuńDokładnie, wyzwala w nas uczucie i umiejętności, o których istnieniu nie miałyśmy wcześniej pojęcia
UsuńPiękny post tak nostalgicznie mi się zrobiło :)
OdpowiedzUsuń_______
Magda Ostrowska
Dziękuję :)
Usuńech.... czasami nie trzeba nic pisać bo się nie wie....
OdpowiedzUsuńWydaje się tego za dużo, ale próbować można :)
UsuńFajny tekst, idę przeczytać dwie pierwsze części :-)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam :)
UsuńMacierzyństwo zmienia kobietę i daje nowe doświadczenia. Czlowiek się zastanawia co robił wczesniej z czasem wolnym, ktorego teraz ciągle brak.
OdpowiedzUsuńDokładnie, wcześniej nie zdawała sobie sprawy ile czasu mam i ile marnuję na niepotrzebne rzeczy :)
UsuńSwietny pomysl na tekst. Moze sprobuje cos podobnego wymyslic.
OdpowiedzUsuńDziękuję i polecam, bo można naprawdę wiele przemyśleć i dojść do ciekawych wniosków :)
UsuńNiezłomność zdecydowanie ;-) Chociaż co macierzyństwo to inna historia ;-)
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie najpiękniejsze :)
UsuńNajpiękniejsza reklama macierzyństwa :)
OdpowiedzUsuńTak miało być :)
UsuńOh no czysta autopromocja macierzyństwa :)
OdpowiedzUsuńTaki był zamysł ;)
UsuńMoja droga do odkrycia tego abecadła jeszcze przede mną, bo mój synek urodzi się dopiero we wrześniu. Ale już teraz zauważyłam, że przestałam się denerwować, przejmować błahostkami, a do tej pory byłam raczej cholerykiem. Niektórzy mówią, że kobiety w ciąży mają fochy, wahania hormonów itp... a ja mam wrażenie że teraz jestem bardziej stabilna emocjonalnie...
OdpowiedzUsuńTo trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie :)
UsuńMyślę że większość matek to takie zosie samosie
OdpowiedzUsuńPowoli się to zmienia :)
UsuńBłędy, popełnianie ich i co zdecydowanie trudniejsze przyznawanie się do nich, chociażby sama przed sobą
OdpowiedzUsuńNie popełnia błędów ten, kto nic nie robi :)
UsuńOj i ja tego abecadło odkryłam wszerz i wzdłuż :)
OdpowiedzUsuńJest sporo do odkrycia ;)
UsuńNiezlomnosc ! Oj tak !
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa stałam się pewna siebie, asertywna i wyjątkowo odporna na brak snu ;)
OdpowiedzUsuńOj tak szybko też bym nie odpisała. Dało cały kalejdoskop uczuć i siłę na obronę rodziny, ale też i soki wyssały nieprzespane nocki.
OdpowiedzUsuńCo do nocek, to na szczęście nie mam złych przeżyć :)
UsuńCiekawy tytuł. Mi zdecydowanie moc. walczę o dobro moich dzieci.
OdpowiedzUsuńMasz tę moc ;)
UsuńZawsze będą i plusy i minusy. Ja mamą nie jestem, ale na pewno będę :) też sobie zrobię wtedy taką listę.
OdpowiedzUsuńPolecam, dobry sposób, by skupić się na plusach :)
Usuńbardzo fajny pomysł na serię wpisów <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńDla mnie najgorsze było to ze trzeba było iść na macierzyński . Chciałam pracować ale musiałam być z dzieckiem . Przy pierwszym dziecku bardzo tęskniłam za praca.
OdpowiedzUsuńTeż trochę tęskniłam :)
Usuń