Cześć!
Już dawno nie było żadnego, remontowego wpisu. Wszystko przez wieczny brak czasu oraz fakt, że sam remont ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem. Dziś chciałabym Wam pokazać skończoną łazienkę. Jest wręcz mikroskopijna, więc tutaj tym bardziej liczyliśmy się z każdym centymetrem.
Jak widzicie stan tej łazienki pozostawia wiele do życzenia. Nie robiono tam nic od momentu wzniesienia budynku. Czekało nas wiele pracy. Po drodze czekało nas kilka niespodzianek, które wpłynęły na długość remontu.
Zaczęliśmy od demontażu i pozbycia się wszystkich staroci. I tak w kontenerze znalazła się wanna, toaleta i umywalka. Plan był taki, aby pokryć regipsami tylko ściany, na których miał znaleźć się prysznic. Niestety, podczas tak szeroko zakrojonego remontu, wychodzi wiele niespodziewanych usterek, tym samym regipsami zostały pokryte wszystkie ściany, ponieważ tynki były w tak opłakanym stanie, ze same odpadały ze ścian i pakowały się do worków na gruz :)
To był chyba najgorszy etap remontu, ilość gruzu, kurzu i brudu szczerze mnie zaskoczyła. Nie byłam świadoma, że tak niewielkie mieszkanie może generować takie ilości wszelkiego syfu.
Wszelkimi pracami budowlanym zajmowała się Radek, jednak do wymiany instalacji wezwaliśmy fachowców. Elektryką zajął się Radka brat, znany jako Przemek - Elektryk, a hydrauliką nasz przyjaciel. Radek dzielnie uczestniczył także w tym etapie, bacznie obserwując ich poczynania i pomagając we wszystkim. Kolejnym krokiem były ściany i podłoga. Tutaj ja się zaangażowałam nieco bardziej, bo własnoręcznie wykonałam wylewkę. I po raz enty zostałam zaskoczona. Na tak niewielką powierzchnie zużyliśmy aż szesnaście worków betonu. Masakra.
Ważnym i trudnym do wykonania elementem było zbudowanie konstrukcji, która miała za zadanie ukrycie rur. Potem tylko zabudowa toalety i "szkielet" był gotowy. Następnym etapem było zabezpieczenie powierzchni narażonych na kontakt z wodą, czyli obie ściany prysznica i kawałek przy umywalce. Potem już poszło jak z płatka.
Kafelki Radek kładł sam. Myślę, że wyszło świetnie, tym bardziej, że robił to po raz pierwszy. Taki był z niego kafelkowy prawiczek. Sami zobaczcie, czy równo? Płytki udało nam się kupić w bardzo okazyjnej cenie, z likwidowanego sklepu. Imitują beton, ale mają ciepły odcień, który dodaje nieco hotelowego klimatu. Całość prezentuje się ładnie, przynajmniej na moje oko.
Może się wydawać, że łazienka jest dość uniwersalna, ale na tym właśnie nam zależało. Mieszkanie będzie wynajmowane, więc było ważne, by wystrój stonowany mógł zaspokoić rozmaite gusta. Co myślicie o tej metamorfozie? Wszystko wykonane "tymi rączkami" :)
Jeśli spodobał Wam się tekst, będzie mi bardzo miło, jeśli podarujecie mu kolejne życie i udostępnicie.
Piękna metamorfoza. Prosto a ładnie i czysto i schludnie.
OdpowiedzUsuńCiężko jest remontować mieszkanie lub dom, jak się już w nim mieszka. Jednak warto było, bo łazienka wygląda bardzo dobrze, zdecydowanie lepiej niż wcześniej.
OdpowiedzUsuńNo teraz łazienka wygląda przepięknie! :) Lubię takie minimalistyczne pomieszczenia w domu, bez zbędnego przepychu :)
OdpowiedzUsuńKafelkowy prawiczek? :D Ciekawe określenie, nie zaprzeczę.
OdpowiedzUsuńŚwietna przemiana!
Mój gust by zaspokoiła taka łazienka w wynajmowanym mieszkaniu :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam remonty :) mogła bym remontować coś u siebie rok w rok
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa metamorfoza i bardzo fajne kafelki :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o wywóz gruzu w Krakowie, to polecam namiary - https://wywozz.pl/wywoz-gruzu/
OdpowiedzUsuńWszystko ogarniają. A na własną rękę? Prawdziwa męka...