... jako smakujesz, aż się zepsujesz. Ten fragment fraszek Jana Kochanowskiego idealnie opisuje podejście człowieka do zdrowia. Niestety zazwyczaj jest tak, że pewne rzeczy doceniamy dopiero, gdy ich nam zabraknie.
Przez ostatnie tygodnie było mnie tu mniej. Po części było to spowodowane ogromem nowych obowiązków związanych z powrotem do pracy. Nie mogę jednak wiecznie wszystkiego zganiać na natłok nowych zadań. Ostatnio dopadła mnie apatia, niemoc twórcza, która przyszła wraz z niepokojącymi wieściami o osobie bardzo mi bliskiej. Każda minuta czekania i niewiedzy była katorgą i nie pozwalała myśleć o niczym innym. Nie mogłam się skupić na najprostszych czynnościach, nie mówiąc już o pisaniu nowych postów.
Na szczęście, wygląda na to, że cała historia będzie zakończona happy endem. Cała ta sytuacja zmusiła m nie do pewnych refleksji. Nie trzeba choroby, czy wypadku, żeby uświadomić sobie kruchość życia. Wystarczy, że ktoś z bliskich jest przechodzi przez koszmar, by dobitnie do nas dotarło, że w życiu nie ma nic ważniejszego niż zdrowie.
Na wszystko inne mamy wpływ. Gdy posiadamy zdrowie, szczęście jest kwestią podejścia i umiejętności cieszenia się z tego, co nam daje los. Żyję, mam się dobrze. Mam wspaniałą rodzinę na czele z przeuroczą córką ;) Mam pracę, którą lubię, mam swoje pasje i marzenia, do których realizacji wolnym krokiem podążam. Nie jest źle, a nawet jest bardzo dobrze. Obiecałam sobie, że od teraz zacznę doceniać drobne chwile. Zwyczajnie się cieszyć z małych rzeczy. Póki zdrowie pozwoli :)
Energia powoli mi wraca. Niedługo powinnam wejść na normalne obroty, więc śledźcie na bieżąco moje poczynania na blogu. Będzie jak zwykle misz-masz i burza mózgu :)
Miłej niedzieli!
J.
Pisz jak najwięcej! Trzymam kciuki za Szymona :)
OdpowiedzUsuńAbsolutna racja, zwłaszcza w młodym wieku mamy to złudzenie nieśmiertelności i tracimy życie na głupoty.
OdpowiedzUsuń