Odkąd wróciłam do pracy na pełen etat, cierpię na chroniczny i nieustanny brak czasu. Staram się jak mogę, by jakoś połączyć obowiązki domowe ze służbowymi. Czasami staje na rzęsach, a i to wydaje się za małym poświęceniem. Dlatego nóż w kieszeni mi się otwiera, kiedy słyszę, że wszystko zależy od dobrej organizacji.
Ostatnio pod jednym ze wpisów dostałam komentarz typu "Ty tak na serio z tym brakiem czasu? Mam trójkę dzieci, a znajduje czas dla siebie - to kwestia organizacji".
ORGANIZACJA CZYLI CO
Na sam dźwięk słowa "organizacja" przechodzi mnie lekki dreszcz. Jestem odbierana jako osoba raczej poukładana, która lubi mieć wszystko zaplanowane. Sama o sobie również tak myślę. Posiadanie planu i harmonogramu, sprawia mi przyjemność, daje poczucie bezpieczeństwa i spokoju. W okresie gdy byłam na zwolnieniu lekarskim w ciąży, lub nawet już po porodzie łatwiej mi było zorganizować zarówno przestrzeń wokół mnie jak i ogólnie życie.
Każdy dzień był podobny. Rządziły nim utarte schematy, a ich kolejność wyznaczały pory posiłków, spacerów, drzemek, czy rehabilitacji. Oj jakże przeklinałam w duchu tę nieustającą rutynę, kiedy wykonywałam pewne czynności dosłownie jak robot na jakimś autopilocie. Oj jak psioczyłam gdy non stop prałam, suszyłam, prasowałam, a dźwięk pralki towarzyszył mi niemalże przez cały dzień i przyzwyczaiłam się do niego na tyle, że bez tego szumu ciężko było zasnąć :)
Wydawało mi się wtedy, ze mam mnóstwo obowiązków, a opieka nad dzieckiem i domem pochłaniała większość mojego czasu, ale mimo to wszystko działało jak w dobrze naoliwionej maszynie.
Czułam się zorganizowana do granic możliwości :) :) :)
Każdy dzień był podobny. Rządziły nim utarte schematy, a ich kolejność wyznaczały pory posiłków, spacerów, drzemek, czy rehabilitacji. Oj jakże przeklinałam w duchu tę nieustającą rutynę, kiedy wykonywałam pewne czynności dosłownie jak robot na jakimś autopilocie. Oj jak psioczyłam gdy non stop prałam, suszyłam, prasowałam, a dźwięk pralki towarzyszył mi niemalże przez cały dzień i przyzwyczaiłam się do niego na tyle, że bez tego szumu ciężko było zasnąć :)
Wydawało mi się wtedy, ze mam mnóstwo obowiązków, a opieka nad dzieckiem i domem pochłaniała większość mojego czasu, ale mimo to wszystko działało jak w dobrze naoliwionej maszynie.
Czułam się zorganizowana do granic możliwości :) :) :)
A POTEM WRÓCIŁAM DO PRACY
To nigdy nie są łatwe momenty. Z jednej strony cieszysz się, że wracasz do ludzi. Zaczniesz się codziennie malować i przestaniesz straszyć przechodniów workami pod oczami :) Założysz inne buty (być może nawet na obcasie) niż najwygodniejsze w świecie trampki czy adidasy. Porozmawiasz z innymi dorosłymi ludźmi na znacznie poważniejsze tematy niż dziecko - najpewniej zacznie się poważnie, a skończy na plotkach :) Całe multum rzeczy wtedy cieszy, ale także martwi. Wyrzuty sumienia nie dadzą chwili wytchnienia, a do tego dojdzie wieczny pośpiech.
Wiadomo, że odkąd wróciłam do pracy mój plan dnia jet bardzo napięty, a organizacja czasu powinna znajdować się w najmniejszym paznokciu najmniejszego palca. Niestety, najczęściej jest za przeproszeniem w dupie.
Do listy obowiązków doszły nowe, związane z pracą. Do zadań dnia codziennego zawożenie, odwożenie ze żłobka. A o czasie dla siebie pozostały mgliste wspomnienia.
GDZIE CI DZIADKOWIE, WSPANIALI TACY
Nie mówię, że się nie da. Pewnie można łączyć pracę zawodową z wychowywaniem nawet nie jednego, a całej gromadki dzieci. Tylko z moim przypadku jakoś różnie to wychodzi. W tym momencie pojawia się jeden gruby minus, który w sennych marzeniach z okresu ciąży jawił się jako kuszący plus. A to skubaniec jeden mnie oszukał. Kiedyś myślałam, że posiadania dziadków daleko jest jedynym związkiem na odległość, który ma jakiś sens i prawo bytu.
Naiwna byłam strasznie. Myślałam, że to nawet fajnie, nikt nie będzie się wtrącał, udzielał "złotych rad", będę się w tym całym macierzyństwie spełniać według własnej, wymyślonej wizji :) Rzeczywistość nie okazała się tak łaskawa jak sądziłam. Doba nie rozciągnęła się do podwójnej ilości godzin, a mnie nie wyrosły dodatkowe dwie ręce. A szkoda. Bo gdy mam chwilę "wolnego" (czytaj Helena śpi) trzeba się zająć innymi fascynującymi sprawami, bo okazuje się, że prania i prasowania jest coraz więcej, talerze nauczyły się rozmnażać i podsuwają mi tylko swe utytłane jedzeniem dzieci, a powierzchnia mieszkalna, którą trzeba ogarnąć rośnie z każdym dniem.
WSZYSTKO SIĘ DA , ALE NIE WSZYSTKO NA RAZ
Jestem tego zdania, że wszystko idzie jakoś ze sobą pogodzić. Tylko według mnie nie jest to kwestia organizacji, a rezygnacji. Chodzę raz w tygodniu na jogę, ale w zamian za godzinę ćwiczeń tego dnia nie kładę Helki spać. Oczywiście dziecko nie jest skazane na bezsenną noc, usypia ją tata :) Mam czas, choć niewiele, na czytanie książek, ale wiem, że im dłużej czytam, tym krócej będę spać. Chodzę do pracy, robię zakupy, jednak w tym czasie ktoś obcy opiekuje się moim dzieckiem. Mam kiedy posprzątać i ugotować w spokoju obiad, bo wtedy zamiast mnie to Dora zabawia moją córkę.
Niestety zawsze tak jest, że jedna czynność odbywa się kosztem drugiej. I choćby skały srały, a ja bym była pierwszym sklonowanym człowiekiem, to pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Jeśli nadal będę miała wybór czy zamknąć się w sypialni i w spokoju poczytać, czy zrobić makaron z ciastoliny, to wybiorę ten cholerny makaron, który potem i tak wciągnę w odkurzacz :)
Życie to nie sama organizacja, tylko umiejętność wyboru :) I z tym podsumowaniem Was pozostawiam.
Miłego dnia!
J.
Super post :) Życzę powodzenia :)
OdpowiedzUsuńKażdy z nas jest inny i to, że ktoś potrafi sobie wszystko zorganizować nie oznacza, że każdy musi. I na pewno nie powinien być z tego powodu gorzej odbierany. Sama nie robię żadnych planów, nie prowadzę kalendarza i żyję :)
OdpowiedzUsuńTak jak piszesz umiejętność wyboru priorytetów! Ciągłe szukania balansu między "tym" wszystkim co dookoła nas a samym sobą... ;) Powodzenia :*
OdpowiedzUsuńOrganizacja jest ważna - wkrótce czasem nawet ta najlepsza nie pomoże. Wiele zależy od dziecka, od charakteru wykonywanej pracy, od ewentualnych osób do pomocy. Dziadkowie mogą nawet mieszkać po sąsiedzku - a często nie są chętni do udzielania wsparcia. Natomiast takie gadanie "ja mam trójkę, piątkę, dziesiątkę - i daję radę" to nic innego tylko kolejna babska "licytacja" i chora rywalizacja w zawodach o tytuł "maDki roku" ;)
OdpowiedzUsuńNie tylko ty cierpisz na to. Ja rownież nie mam na nic czasu, szczególnie gdy prowadzę dietę, aktywność fizyczną, bloga oraz pracuje i jestem mamą :)
OdpowiedzUsuńZnam to wszystko bardzo dobrze. Czasem faktycznie przydało by się kilka dodatkowych godzin lub taka wróżka do pomocy
OdpowiedzUsuńFajnie, że ktoś zwraca uwagę na tą bardziej realistyczną stronę organizacji, o któej się bardzo wiele mówi. "wszystko się da, ale nie naraz" - mądre słowa.
OdpowiedzUsuńDobra organizacja oczywiście jest sprzymierzeńcem, warto się w niej doskonalić, ale też trzeba mieć świadomość, że nie wszystko można pogodzić, trzeba wybierać te najważniejsze w naszej hierarchii życia aspekty, inne odłożyć w czasie lub do sprzyjającego towarzystwa. :)
OdpowiedzUsuńDobra organizacja jest najważniejsza. Wielw nam ułatwi i dodatkowo zaoszczędzimy czas
OdpowiedzUsuń