TO JUŻ NIE TYLKO RYSA - TO PRZEPAŚĆ
Jako dziecko chodziłam do Kościoła. Raczej nie dlatego, że chciałam, lecz dlatego, że mi kazano. W mojej rodzinie tradycje katolickie były mocno zakorzenione, jednak wymagania ich spełniania stawiano tylko dzieciom. I tak, ja musiałam chodzić, a moi rodzice nie. Już sam ten fakt rodził we mnie poczucie niesprawiedliwości i powodował uzasadniony bunt. Pewnie dlatego nigdy nie stała się osobą religijną. Oczywiście przy specjalnych okazjach jak chrzty, śluby i komunię, do kościoła, jako budynku wchodzę, lecz nie przeżywam duchowo mszy świętej. Decyzję o nie chrzczeniu naszej córki podjęliśmy świadomie, choć po licznych dyskusjach.
Nad swoją duchowością zastanawiałam się przez lata. Dla każdego człowieka naturalnych mechanizmem jest chęć wiary w coś boskiego, magicznego, nie z tego świata. Po głębokiej analizie własnych przemyśleń, odczuć i refleksji doszłam do wniosku, że wierzę. Tylko nie koniecznie w to, co chce mi pokazać kościół katolicki. Dlatego nie uważam, że trzeba być jego częścią by być człowiekiem uduchowionym. Na szczęście w takim stwierdzeniem zgadza się nawet obecny papież Franciszek.
O problemach współczesnego kościoła, co jakiś czas robi się głośno. A to afery z wielkimi pieniędzmi w tle, a to polityczne powiązania, które przejawiają się w przesiąkniętych polityczna wymową kazaniach. Jednak ta pewne kwestie jakoś społeczeństwo do tej pory przymykało oko. Z pobłażliwością spoglądało na księży, którzy szczególnie upodobali sobie wino mszalne, lub słynęli w okolicznych barach jako stali bywalcy. Również tacy, których po cichu łączyło coś więcej z gosposią na plebanii, niż tylko wspólne posiłki, nie spotykali się z mocniejszą reakcją niż szepty za plecami, wymowne spojrzenia czy tak zwane podśmiechujki.
O pedofilii w kościele mówiono oczywiście wcześniej. Na wielkim ekranie temat został nagłośniony już w 2015 roku, za sprawą filmu "Spotlight". Opowiada on o śledztwie dziennikarskim prowadzonym przez specjalny zespół śledczy. W rezultacie przez cały 2002 rok The Boston Globe publikuje artykuły demaskujące potężną aferę pedofilską, którą tuszowali wysoko postawieni kapłanie. Mimo tego, że to film fabularny, "jedynie" oparty na autentycznych wydarzeniach, wyważony, to jego wydźwięk jest bardzo mocny. Jednak cała akcja dzieje się w Stanach, na zachodzie, który jest wprost napchany pokusami i zdemoralizowany do szpiku kości. U nas na pewno tego nie ma - pomyśleli pewnie polscy katolicy.
Tym większe zaskoczenie, kiedy okazuje się, że na naszym podwórku dzieją się podobne rzeczy. Film braci Sekielskich porusza tym bardziej, że jest to film dokumentalny. Widzimy realne ofiary potworów w sutannach, widzimy uch ból, dramat który na zawsze zmienił ich życie. Bo takich rzeczy się nie zapomina, nie da się z nimi przejść do porządku dziennego. Dla mnie jest to równoznaczne z zabójstwem. Bo ktoś kto w ten nieludzki sposób krzywdzi niewinne dziecko, na zawsze zabija jego godność, poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości. To są rany, które nigdy się nie zagoją, trwałe kalectwo, którego nie widać. Podziwiam odwagę ofiar. Mimo piekła jakie przeszli, potrafili stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, który im to piekło na ziemi zafundował. Ne zabranie tak wielkiego pokładu sił potrzeba wiele czasu. I tu znajdziemy odpowiedź na pytanie co po niektórych "dlaczego czekali tak długo?" Bo się bali. Nie jest to ani dziwne, ani nie codzienne, że chcemy uniknąć rzeczy nieprzyjemnych, sprawiających nam ból. Jak dziwić się komuś, kto doznał niesamowitego cierpienia zarówno psychicznego jak i fizycznego, że potrzebuje czasu, by dojrzeć do decyzji o podzieleniu się swoją traumą. To nie jest bardzo trudne zadanie. Tym bardziej bohaterom dokumentu należą się ogromne podziękowania, za to, że opowiedzieli swoją historię. Pokazali, że mimo wszystko można rozliczyć przeszłość. Mam nadzieję, że ich postawa doda odwagi tym, którzy cierpią nadal. Rzucili światło tam, gdzie już dawno zapanował mrok.
Jest jeszcze jeden aspekt, który mnie strasznie smuci. Jako matka nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy coś tak okropnego jak wykorzystywanie seksualne, dzieje się mojemu dziecku, a ja tego nie zauważam. Zmienia się przecież jego zachowania, staje się lękliwe, ciche, wycofane. Tego nie da się nie zauważyć u własnego dziecka. Chyba, że nie chce się widzieć lub obawia się tego co się zobaczy. Praktycznie wszystkie ofiary nie powiedziały nic swoim rodzicom w obawie o brak reakcji, o to, że im nie uwierzą. Trzeba przyznać, że w tamtych czasach ksiądz był kimś niezwykle ważnym w społeczeństwie. Być w bliskich relacjach z księdzem, to tak jak wygrzewać się w blasku jego chwały. Jak dla mnie, nie zmienia do faktu, że zabrakło tez rodzicielskiej czujności oraz dziecięcej pewności, że co by się nie stało, rodzic zawsze stanie po mojej stronie. Dlatego tak ważne jest budowanie relacji z dzieckiem opartej na bezwarunkowości. Dziecko musi wiedzieć, że dla rodziców jest najważniejsze na świecie, bez względu na to czy jest przysłowiowe grzeczne czy nie, czy ma piątki czy dwóje, czy jest nadpobudliwy czy cichy jak mysz kościelna. Miłość rodzica powinna być ponad to. A jego zaufanie do słów dziecka, zwłaszcza w kwestii wykorzystywania, bezgraniczne.
A co do samych księży... Wydaje mi się, że nawet kara śmierci nie jest dość wystarczająca, by wynagrodziło to krzywdy jakie wyrządzili. Nie rozumiem jak można być tak zepsutym, by wykorzystywać seksualnie dzieci. W głowie się nie mieści jak w ogóle można spojrzeć na dziecko i widzieć obiekt seksualny. Jak można z premedytacją wmawiać dziecku, że póki nie ma wytrysku, to nie grzech. Tak mówi kościół? Tego uczą w seminarium? To nie jest normalne!!! Według mnie to po prostu psychopacie, ze świetnie rozwiniętymi umiejętnościami manipulacyjnymi. Takich ludzi powinno się izolować od pozostałych, bo oni nie są w stanie funkcjonować w społeczeństwie. Są dla innych zagrożeniem. Mam nadzieję, że teraz wyjdą na jaw wszystkie ich plugawe działania. Ludzie otworzą oczy i zobaczą. A ten widok nie spodoba się w szczególności tym, którzy wiarę i instytucję kościoła katolickiego traktują jak jedność. A tak nie jest. Kościół już dawno temu stał się prężnie prosperującą instytucją. To właściwie już korporacja żerująca na zaufaniu swoich wiernych owieczek. Dlatego tak rażące jest to, że to właśnie księża dopuszczają się tak obrzydliwych czynów. Ksiądz to funkcja/ zawód, kto jak woli, szczególnego zaufania publicznego. To jemu się powierza swoje tajemnice, wstydliwe słabości, rozmaite problemy. To jego prosimy o radę i niekiedy wskazanie drogi, która powinniśmy się udać. Zdobycie zaufania wiernych jest więc ich fundamentalnym obowiązków. To dzięki niemu otrzymują przychylność społeczeństwa, a często i jego pieniądze.
I tu pojawia się kolejna kwestia, z którą ja osobiście nie mogę się pogodzić. Mimo tego, że nie chodzę do kościoła, mnie jako człowieka to boli. Bo tracę wiarę w ludzi. Po prostu. W normalnym świecie ktoś kto dopuścił się gwałtu na dziecku, molestowania czy innych czynności seksualnych wobec niewinnej istoty, zostałby osądzony i skazany. Trafiłby do więzienia, a miano pedofila dałoby gwarancję, że uprzejmi współwięźniowie zrobiliby mu z dupy jesień średniowiecza. Na własnej skórze mogliby się przekonać, czy to rzeczywiście nic takiego jak ktoś ci wkłada penisa w tyłek. Jednak w naszym świecie księża nie trafiają do więzienia. A gdzie? Na inną parafię, najlepiej na drugim końcu Polski, co by nikt się nie połapał. Zresztą nikomu nawet nie przyszłoby do głowy sprawdzić nowego proboszcza pod kątem molestowania dzieci. Zamiast odsiadywać surowy wyrok, on jak gdyby nigdy nic się nie stało, prowadzi msze, przygotowuje dzieci do komunii świętej, uczy w szkole. Jednym słowem szuka. Szuka nowej ofiary. Cała historia się powtarza, a on znów pozostanie bezkarny, trafi w nowe miejsce, gdzie znów skrzywdzi kilkoro, niewinnych dzieci. Czy ten obłęd kiedyś się skończy. Czy Ci, którzy przez ukrywanie pedofilów w kościele, przyczynili się w równym stopniu do krzywd kolejnych dzieci, odpowiedzą za swoje czyny? Gdzie się kończy bezkarność w hierarchii kościoła?
To jedno z pytań, na które oczekuję odpowiedzi. Jeśli teraz nie nastąpią drastyczne zmiany w strukturze kościoła, nie ma już dla niego ratunku. Ludzie wierzyć będą zawsze, ale w końcu pojmą, że do wiary nie jest potrzebna żadna instytucja. W szczególności taka, która pozwala na wykorzystywani seksualne dzieci.
Nadal roztrzęsiona.
J.
O problemach współczesnego kościoła, co jakiś czas robi się głośno. A to afery z wielkimi pieniędzmi w tle, a to polityczne powiązania, które przejawiają się w przesiąkniętych polityczna wymową kazaniach. Jednak ta pewne kwestie jakoś społeczeństwo do tej pory przymykało oko. Z pobłażliwością spoglądało na księży, którzy szczególnie upodobali sobie wino mszalne, lub słynęli w okolicznych barach jako stali bywalcy. Również tacy, których po cichu łączyło coś więcej z gosposią na plebanii, niż tylko wspólne posiłki, nie spotykali się z mocniejszą reakcją niż szepty za plecami, wymowne spojrzenia czy tak zwane podśmiechujki.
O pedofilii w kościele mówiono oczywiście wcześniej. Na wielkim ekranie temat został nagłośniony już w 2015 roku, za sprawą filmu "Spotlight". Opowiada on o śledztwie dziennikarskim prowadzonym przez specjalny zespół śledczy. W rezultacie przez cały 2002 rok The Boston Globe publikuje artykuły demaskujące potężną aferę pedofilską, którą tuszowali wysoko postawieni kapłanie. Mimo tego, że to film fabularny, "jedynie" oparty na autentycznych wydarzeniach, wyważony, to jego wydźwięk jest bardzo mocny. Jednak cała akcja dzieje się w Stanach, na zachodzie, który jest wprost napchany pokusami i zdemoralizowany do szpiku kości. U nas na pewno tego nie ma - pomyśleli pewnie polscy katolicy.
Tym większe zaskoczenie, kiedy okazuje się, że na naszym podwórku dzieją się podobne rzeczy. Film braci Sekielskich porusza tym bardziej, że jest to film dokumentalny. Widzimy realne ofiary potworów w sutannach, widzimy uch ból, dramat który na zawsze zmienił ich życie. Bo takich rzeczy się nie zapomina, nie da się z nimi przejść do porządku dziennego. Dla mnie jest to równoznaczne z zabójstwem. Bo ktoś kto w ten nieludzki sposób krzywdzi niewinne dziecko, na zawsze zabija jego godność, poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości. To są rany, które nigdy się nie zagoją, trwałe kalectwo, którego nie widać. Podziwiam odwagę ofiar. Mimo piekła jakie przeszli, potrafili stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, który im to piekło na ziemi zafundował. Ne zabranie tak wielkiego pokładu sił potrzeba wiele czasu. I tu znajdziemy odpowiedź na pytanie co po niektórych "dlaczego czekali tak długo?" Bo się bali. Nie jest to ani dziwne, ani nie codzienne, że chcemy uniknąć rzeczy nieprzyjemnych, sprawiających nam ból. Jak dziwić się komuś, kto doznał niesamowitego cierpienia zarówno psychicznego jak i fizycznego, że potrzebuje czasu, by dojrzeć do decyzji o podzieleniu się swoją traumą. To nie jest bardzo trudne zadanie. Tym bardziej bohaterom dokumentu należą się ogromne podziękowania, za to, że opowiedzieli swoją historię. Pokazali, że mimo wszystko można rozliczyć przeszłość. Mam nadzieję, że ich postawa doda odwagi tym, którzy cierpią nadal. Rzucili światło tam, gdzie już dawno zapanował mrok.
Jest jeszcze jeden aspekt, który mnie strasznie smuci. Jako matka nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy coś tak okropnego jak wykorzystywanie seksualne, dzieje się mojemu dziecku, a ja tego nie zauważam. Zmienia się przecież jego zachowania, staje się lękliwe, ciche, wycofane. Tego nie da się nie zauważyć u własnego dziecka. Chyba, że nie chce się widzieć lub obawia się tego co się zobaczy. Praktycznie wszystkie ofiary nie powiedziały nic swoim rodzicom w obawie o brak reakcji, o to, że im nie uwierzą. Trzeba przyznać, że w tamtych czasach ksiądz był kimś niezwykle ważnym w społeczeństwie. Być w bliskich relacjach z księdzem, to tak jak wygrzewać się w blasku jego chwały. Jak dla mnie, nie zmienia do faktu, że zabrakło tez rodzicielskiej czujności oraz dziecięcej pewności, że co by się nie stało, rodzic zawsze stanie po mojej stronie. Dlatego tak ważne jest budowanie relacji z dzieckiem opartej na bezwarunkowości. Dziecko musi wiedzieć, że dla rodziców jest najważniejsze na świecie, bez względu na to czy jest przysłowiowe grzeczne czy nie, czy ma piątki czy dwóje, czy jest nadpobudliwy czy cichy jak mysz kościelna. Miłość rodzica powinna być ponad to. A jego zaufanie do słów dziecka, zwłaszcza w kwestii wykorzystywania, bezgraniczne.
A co do samych księży... Wydaje mi się, że nawet kara śmierci nie jest dość wystarczająca, by wynagrodziło to krzywdy jakie wyrządzili. Nie rozumiem jak można być tak zepsutym, by wykorzystywać seksualnie dzieci. W głowie się nie mieści jak w ogóle można spojrzeć na dziecko i widzieć obiekt seksualny. Jak można z premedytacją wmawiać dziecku, że póki nie ma wytrysku, to nie grzech. Tak mówi kościół? Tego uczą w seminarium? To nie jest normalne!!! Według mnie to po prostu psychopacie, ze świetnie rozwiniętymi umiejętnościami manipulacyjnymi. Takich ludzi powinno się izolować od pozostałych, bo oni nie są w stanie funkcjonować w społeczeństwie. Są dla innych zagrożeniem. Mam nadzieję, że teraz wyjdą na jaw wszystkie ich plugawe działania. Ludzie otworzą oczy i zobaczą. A ten widok nie spodoba się w szczególności tym, którzy wiarę i instytucję kościoła katolickiego traktują jak jedność. A tak nie jest. Kościół już dawno temu stał się prężnie prosperującą instytucją. To właściwie już korporacja żerująca na zaufaniu swoich wiernych owieczek. Dlatego tak rażące jest to, że to właśnie księża dopuszczają się tak obrzydliwych czynów. Ksiądz to funkcja/ zawód, kto jak woli, szczególnego zaufania publicznego. To jemu się powierza swoje tajemnice, wstydliwe słabości, rozmaite problemy. To jego prosimy o radę i niekiedy wskazanie drogi, która powinniśmy się udać. Zdobycie zaufania wiernych jest więc ich fundamentalnym obowiązków. To dzięki niemu otrzymują przychylność społeczeństwa, a często i jego pieniądze.
I tu pojawia się kolejna kwestia, z którą ja osobiście nie mogę się pogodzić. Mimo tego, że nie chodzę do kościoła, mnie jako człowieka to boli. Bo tracę wiarę w ludzi. Po prostu. W normalnym świecie ktoś kto dopuścił się gwałtu na dziecku, molestowania czy innych czynności seksualnych wobec niewinnej istoty, zostałby osądzony i skazany. Trafiłby do więzienia, a miano pedofila dałoby gwarancję, że uprzejmi współwięźniowie zrobiliby mu z dupy jesień średniowiecza. Na własnej skórze mogliby się przekonać, czy to rzeczywiście nic takiego jak ktoś ci wkłada penisa w tyłek. Jednak w naszym świecie księża nie trafiają do więzienia. A gdzie? Na inną parafię, najlepiej na drugim końcu Polski, co by nikt się nie połapał. Zresztą nikomu nawet nie przyszłoby do głowy sprawdzić nowego proboszcza pod kątem molestowania dzieci. Zamiast odsiadywać surowy wyrok, on jak gdyby nigdy nic się nie stało, prowadzi msze, przygotowuje dzieci do komunii świętej, uczy w szkole. Jednym słowem szuka. Szuka nowej ofiary. Cała historia się powtarza, a on znów pozostanie bezkarny, trafi w nowe miejsce, gdzie znów skrzywdzi kilkoro, niewinnych dzieci. Czy ten obłęd kiedyś się skończy. Czy Ci, którzy przez ukrywanie pedofilów w kościele, przyczynili się w równym stopniu do krzywd kolejnych dzieci, odpowiedzą za swoje czyny? Gdzie się kończy bezkarność w hierarchii kościoła?
To jedno z pytań, na które oczekuję odpowiedzi. Jeśli teraz nie nastąpią drastyczne zmiany w strukturze kościoła, nie ma już dla niego ratunku. Ludzie wierzyć będą zawsze, ale w końcu pojmą, że do wiary nie jest potrzebna żadna instytucja. W szczególności taka, która pozwala na wykorzystywani seksualne dzieci.
Nadal roztrzęsiona.
J.
Z przykrością stwierdzam, że niestety widziałam ten film. Cóż mogę powiedzieć, jestem w ogromnym szoku i brakuje mi słów by wyrazić to co czują ofiary, które zostały pokazane w tym filmie. Szok i niedowierzanie.
OdpowiedzUsuńW weekend właśnie oglądałam ten film. Do dziś czuję pewien niesmak. Żal mi osób skrzywdzonych - noszą całe życie piętno tych wydarzeń :( A sprawcy jak i Ci, którzy ich kryli nigdy nie odpowiedzieli za swoje czyny...
OdpowiedzUsuńKażdy, kto krzywdzi innych ludzi, powinien zostać ukarany. Bez względu na to, czy to ksiądz, nauczyciel, ktoś z rodziny czy ktokolwiek inny. Trzeba pamiętać o tym, że takie rzeczy dzieją się w różnych środowiskach, a nie tylko w Kościele i niektórzy gwałciciele czy pedofile też nie są karani, bo to znana osoba lub ktoś z rodziny.
OdpowiedzUsuńJa widziałam urywki filmu, ale nie mam siły zebrać się, by obejrzeć całość.
OdpowiedzUsuńNie widziałam filmu i przyznam szczerze, że boję się go oglądać. Wiem o czym jest i jak wiele dramatów pokazuje. Mam nadzieję, że dzięki temu coś się ruszy, że osoby, które do tej pory były bezkarne zaczną ponosić odpowiedzialność za to co robią, a ofiary nabiorą trochę odwagi aby przerwać to co się dzieje.
OdpowiedzUsuńFilmu nie obejrzę, bo obawiam się, że za bardzo by mną wstrząsnął. Przerażające jest to, że ludzie, których darzy się zaufaniem robią taką krzywdę dzieciom.
OdpowiedzUsuńJa od Kościoła i księży trzymam się z daleka już od kilku lat i żałuję, że ochrzciłam synka, zawyżając im statystyki wiernych (wtedy miałam jeszcze inne podejście, ale udział we mszach i religijność skutecznie została mi obrzydzona, a film tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził).
OdpowiedzUsuńWidziałam film, daje do myślenia. Wielka krzywdę zrobili pedofile dzieciom i kościołowi.
OdpowiedzUsuńWidziałam film i długo nie mogłam dojść do siebie. Czułam smutek, współczucie takie ludzkie dla ofiar oraz złość jako matka. Jestem osobą wierzącą, jednak nie znaczy to że ślepo wierzę w przedstawicieli Kościoła. To, czego dopuścili się ci księża jest niewyobrażalne, ochydne. Nie mogę jednak wsadzać wszystkich księży do jednego wora, bo są tacy z prawdziwego powołania, a przez takie "elementy" oni również zostają napiętnowani. Oglądałam wywiad z Dodą, którą zapytano o opinię na ten temat. To, co mi się spodobało, to jej wypowiedź, że to nie księża zostają pedofilami, tylko pedofile księżmi i że powinno się robić dokładna selekcję mężczyzn idących do seminarium.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńprosphairshop lace front wig