Mogłoby się wydawać, że pięcioletnia przygoda z macierzyństwem nie daje mi wielkiego prawa do dzielenia się swoimi przemyśleniami, sposobami czy - broń Cię Panie Boże - radami. Mając jedno dziecko, w oczach wielu nadal pewnie jawię się jako nieopierzony kurczak, który jeszcze musi się sporo nauczyć. Jednak, gdy ja patrzę na siebie przez pryzmat własnych doświadczeń, widzę raczej całkiem pokaźną kwokę ;)
Mało kto z Was wie, że ja już pewne doświadczenie na polu bitwy zwanym "rodzicielstwem" posiadam. Choć matką w biologicznym sensie rzeczywiście jestem stosunkowo niedługo, to taką zastępczą od ponad 14 lat. Przy przekroczonej 30-tce robi się z tego 2/3 mojego dotychczasowego życia. Jakby nie liczyć to jednak szmat czasu. I to wcale nienależącego do najłatwiejszych. Okoliczności w jakich trafiły do mnie siostry nie były ani przyjemne ani pokojowe. Pewnie dlatego wiele rzeczy chciałam im wynagrodzić. Zadziałał u mnie mechanizm, który jest widoczny u rodziców, którzy sami mieli nieudane dzieciństwo. Chciałam sprawić, że ich będzie lepsze. Nie wiedziałam wtedy, że sama na siebie kręcę bat 😊.
Na szczęście w końcu się ogarnęłam - jak to się mówi, lepiej późno niż wcale, i przestałam wyręczać. Choć bywało już naprawdę groźnie, bo do końca podstawówki robiłam im kanapki do szkoły, a i w gimnazjum się zdarza🤣. Teraz, kiedy już jestem dojrzalsza, bogatsza o pewne doświadczenia i przemyślenia, staram się wyciągać wnioski.
A wnioski nasuwają się same. Skoro dziecko jest wyposażone w ręce, może coś w domu zrobić. I to od najmłodszych lat. Dlatego od małego starałam się w Helenie rozbudzić, może nie zamiłowanie, ale chociaż sympatię, a przynajmniej brak nienawiści do porządku. Już jako ledwie stojący na nogach bąbel, dla zabawy chwytała po odkurzacz, z zaciekawieniem zaglądała w czeluści zmywarki, czy w ramach zabawy, ściągała - zwykle na siebie - pranie. Oczywiście niewiele miało to wspólnego z obowiązkami, jednak ziarno zostało zasiane :)
Helena należy do dzieci, które dwa razy się okręcą wokół własnej osi i już zapominają co mają zrobić. Jeśli dotyczy to jakiejkolwiek czynności poza zabawą, żebyśmy mieli jasność :) Dlatego jeszcze muszę jej przypominać, zlecać wręcz jakieś drobne prace. Poniżej znajdziecie listę, co według mnie może zrobić w domu takie małe dziecko.
4 latek może/musi (niepotrzebne skreślić 🤣) :
- posprzątać swoje zabawki, poukładać w odpowiednie pudełka, kartony czy półki
- poukładać książki
- mokrymi chusteczkami powycierać kurze
- pochować swoje majtki, skarpetki do szuflady
- pochować swoje majtki, skarpetki do szuflady
- wrzucać brudne ubrania do kosza na brudy
- przygotować sobie płatki
- przygotować sobie ubrania na kolejny dzień - oczywiście wymaga aprobaty Mamy :)
- powyciągać nietłukące się rzeczy ze zmywarki
- ścielić łóżko
- nakryć do stołu
- poukładać buty
5 latek może/musi (niepotrzebne skreślić 🤣) :
- wszystkie czynności jak wyżej
- posprzątać ze stołu
- wyciągnąć sztućce ze zmywarki
- poodkurzać swój pokój
- wynieść lekkie śmieci wraz z rodzicem
- na bieżąco używać szufelki i zmiotki
- włożyć ciuchy do pralki
- wyciągnąć pranie z pralki
- przygotować sobie kanapkę
- przygotować sobie kanapkę
- przetrzeć umywalkę po swojej paście
- odwieszać ciuchy na wieszaki
- poskładać swoje ubranka i schować je do szafy
- posegregować zabawki i naszykować, te, którymi się nie bawi
- podać Mamie szklankę wody :)
Bonus:) Helenka ma tu równo 2 lata :)
Pewnie wiele czynności by się jeszcze znalazło. Korona z głowy nie spadnie. Ciekawa jestem jak jest u Was. Czy Wasze dzieci maja jakieś obowiązki od najmłodszych lat? W czym Wy je, a w czym one Was wyręczają? Czekam na komentarze :)
Tymczasem, miłego dnia!
J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz