Zacznijmy od tego, że - cytując mojego ulubionego "kołcza" Jacka Walkiewicza - "są w życiu rzeczy, które warto, są rzeczy, które się opłaca, i nie zawsze to co warto się opłaca, nie zawsze to co się opłaca warto". Niech ten cytat będzie dziś myślą przewodnią tego wpisu. Całość podzieliłam na dwie części, ze względu. Na koniec drugiej sprawdzimy czy było warto, lub czy się opłacało?
GDZIE? JAK? KIEDY?
Energylandia. Największy w Polsce park rozrywki znajduje się w Zatorze na Małopolsce. Zajmujący niesamowitą powierzchnie ponad 43 ha kompleks co roku się rozrasta, pochłaniając tym samym okoliczne tereny zarówno pod sam park jak i całą jego infrastrukturę. Niesamowite spirale kolejek górskich możemy ujrzeć już w odległości kilkuset metrów.
Do Zatoru wyjechaliśmy w piątek, około 8 rano. Mieliśmy do pokonania niecałe 300 km. Mimo trasy wiodącej przez płatną autostradę i tak droga nam zajęła blisko 4 godziny. Liczyliśmy, że będziemy koło 11 na miejscu, a dotarliśmy w niemal samo południe. Co prawda byliśmy nieco zawiedzeni czasem podróży, bo zamiast w aucie wolelibyśmy już śmigać na atrakcjach, ale z drugiej strony, byliśmy przekonani, że park będzie czynny do 18, a był do 19, więc ten czas w samym parku nieco się wyrównał.
Pierwsze co mnie uderzyło, to ilość parkingów dookoła. Kiedyś, to znaczy kilka lat temu, parkowaliśmy pod samym wejściem, a teraz ma się wrażenie, że miejsca parkingowe zajmują większą powierzchnię niż sam park. Musze jednak przyznać, że sama organizacja infrastruktury rewelacyjna. Przy każdym wjeździe na parking stał pracownik kierujący ruchem. poszczególne sekcje były dobrze oznaczone, bez problemu trafiliśmy z powrotem. Między parkingami a wejściem praktycznie cały czas kursują małe pociągi, co samo w sobie jest atrakcją. Tak na marginesie, jak byliśmy we Włoszech na wakacjach, właśnie przejażdżka takim małym pociągiem sprawiała Helenie największą frajdę :)
Mieliśmy dwudniowe bilety. W piątek weszliśmy bez problemów. Żadnych kolejek, niewiele ludzi. Bilety mieliśmy wykupione już wcześniej w ramach Bonu Turystycznego, więc i kolejki do kasy nas ominęły. Natomiast w drugi dzień tłum był niesamowity. Kolejki do kasy ciągnęły się aż poza wejście. Widać w weekendy ewidentny wzrost zainteresowania.
PARK ROZRYWKI
Energylandia oferuje swoim gościom sześć stref tematycznych :
- Bajkolandia
- Strefa Familijna
- Strefa Ekstremalna
- Smoczy Gród
- Aqualantis
- Water Park (czynny tylko w sezonie wakacyjnym)
Bilet wstępu upoważnia do korzystania ze wszystkich atrakcji. Jest ich naprawdę wiele, jak już wspomniałam - co roku zostają oddane do użytku coraz to nowe kolejki. Nie dziwi więc fakt, że i bilety nie należą do tych tanich. Jak już jesteśmy przy biletach. Można się zaopatrzyć w bilet jednodniowy jak i dwudniowy, obejmujący dwa następujące po sobie dni. No to może teraz jakieś konkrety?
Bilety jednodniowe
Ulgowy - 99 zł
Normalny - 149 zł
Bilety dwudniowe
Ulgowy - 179 zł
Normalny 269 zł
UWAGA
Bilet normalny obowiązuje od 140 cm wzrostu. Czyli, jak Wasz siedmio-, ośmiolatek należy do tych najwyższych w klasie, to niestety łapiecie się na pełny bilet.
Na szczęście są i promocje. Na przykład w urodziny (do 18 rż) jubilat wchodzi za 1 zł.
PIĄTEK
Początek września miał nam zapewnić niewielki ruch. Mimo wycieczek szkolnych, ruch rzeczywiście nie był zbyt duży. W kolejkach staliśmy maksymalnie kilka minut. Zaczęliśmy oczywiście od strefy rodzinnej. Helence bardzo się podobało, choć mieliśmy wrażenie, że na niektóre atrakcje była po prostu za duża. Tak było np. z samolotami w ACROBATIC SHOW. Karuzela dostępna już dla dzieci od 80 cm wzrostu.
Za to pierwsza kolejna na którą weszliśmy HAPPY LOOPS okazała się strzałem w 10 :). Tak się Helenie spodobała, że w pierwszy dniu wylądowaliśmy w kolejce ze trzy razy. Kolejna dostępna dla dzieci od 4 rż. Kolejną, nieco większa kolejką górską było FRUTTI LOOP czyli sympatyczna, zielona gąsienica. Na podobnej byliśmy już kiedyś w Gardalandzie i wtedy tez przypadła naszej małej do gustu. Widocznie żywi jakąś dziwna sympatię do robali, co by wyjaśniało jej upodobanie do kowali (tych czerwonych robaków potocznie nazywanych tramwajami). Fajną przygodą były również autka WRC. Helena jednak nie od razu się na nie zdecydowała, bo nie wolno było wchodzić z rodzicami. Za którymś razem z kolej w końcu się odważyła i jej się podobało. Największa kolejką piątkowej wejściówki były ŚMIEJŻELKI. To już namiastka prawdziwego roller coastera :) Było super. Nawet jak dla mnie :)
Faworytem pierwszego dnia zostały stały się pontony na rwącej rzece ATLANTIS- . Pogoda dopisała, więc takie ochłodzenie było nam jak najbardziej na rękę.
Kolejnym strzałem w dziesiątkę okazała się bitwa wodna - SPLASH BATTLE. Na sześcioosobowej łodzi znajdowały się działka wodne, po trzy z każdej strony. Można było strzelać zarówno w pasażerów innych statków, jak i w czekających na swoją kolej ludzi. Oczywiście wyszliśmy cali mokrzy, ale na szczęście w pobliżu znajdowały się turbo suszarki. I tu pierwsze zaskoczenie. Choć pojawiło się dopiero po czasie, gdy porównaliśmy nasze wyjazdu ze znajomymi, którzy byli rok wcześniej. Otóż, jeszcze nie tak dawno turbosuszarki były dla odwiedzających darmowe. My już płaciliśmy 5 zł za 3 minuty suszenia. Niby niewiele, ale jakby korzystać z nich za każdym razem, pewnie uzbierała by się kwota dwucyfrowa.
W między czasie wybraliśmy "trasę widokową" MAGIC FLY. Idealny sposób na chwilę wytchnienia i wyciszenie. Szczelnie po "Extreme Show" gdzie pośród pisku i zapachu palonych opon, mogliśmy podziwiać niezwykłe umiejętności kierowców samochodów i motocykli. Na mnie zrobiło to ogromne wrażenie. Sama prowadzę i szczerze mówiąc nie byłam w stanie uwierzyć własnym oczom, co ci ludzie potrafią wyczyniać ze swoimi samochodami.
Myślę, że na tym skończę część pierwszą. W drugiej znajdziecie opis sobotnich atrakcji, moich przemyśleń i ogólne podsumowanie wyjazdu.
Miłego dnia !
J.
Co do auta, to czy takie https://www.historiaszkod.pl/sprawdzenie-vin.html sprawdzenie auta po VIN pozwoli wybrać solidny samochód? Jak to wygląda z Waszego doświadczenia?
OdpowiedzUsuń